niedziela, 25 czerwca 2017

Gorzej..

Wiem, że większości ludzi nie pasuje do mnie obrazek przygnębionej osoby ale chciałabym się przyznać przede wszystkim przed sobą do pewnej rzeczy. Ostatnio jest u mnie źle i sama doszłam do wniosku, że jest to chyba depresja. Nie potrafiłam przyjąć tego do świadomości, że mogło to i mnie dotknąć bo ta choroba wydawała mi się ogromnie odległa. Ciągłe poczucie tego, że jestem bezwartościowa towarzyszy mi od kilku lat. Od września jest ze mną gorzej. Dręczą mnie myśli o tym jakie moje życie będzie słabe i że nic w nim nie osiągnę. Nie lubię pokazywać nikomu tego co zrobiłam bo jeszcze żadna moja praca mi się nie spodobała. Bo czemu coś co zrobił ktoś tak nieznaczący jak ja miałoby się komuś podobać?
Nie lubię jak ktoś mnie pyta czy coś się stało, nikomu nie opowiadam o tym co mnie boli, praktycznie wcale się nie zwierzam. Najlepiej mi samej ze sobą, bez ludzi. Często w towarzystwie się wyłączam i zaczynam myśleć o czymś innym albo milknę, na czym ostatnio złapałam się kilka razy i zaczęłam zauważać, że nie dzieje się to od niedawna. Wolę żyć w moich marzeniach i zamknąć się tylko na siebie ale to jest niemożliwe. Próbuję się wyciągnąć z tego. Zaczynam przeżywać coś co w portugalii zostało określone nazwą "saudade". Wieczna melancholia. Czasem z tym mi nawet dobrze, a przywykłam do tego na tyle, że nie wyobrażam siebie innej. Chyba już nawet wyzbyłam się wszystkich uczuć jakie może odczuwać człowiek. Staję się wrakiem. Nawet spotkania z chłopakiem nie pomagają. Czasem nie mam ochoty się z nim widzieć, a on nie potrafi zrozumieć dlaczego. Ale nie chcę mówić o tym ludziom, bo ja nie potrzebuje sztucznego współczucia od nich i jakiegoś specjalnego traktowania. Muszę ruszyć z tego miejsca, bo się w tym sama zatracę....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz