piątek, 1 maja 2015

Muzyka...to coś co pozwala mi się wyciszyć

Muzyka jest częścią mojego życia. Stała się czymś naprawdę ważnym, co może pomóc mi w moich problemach. To jest właśnie coś, co potrafi mnie uspokoić, niekiedy pocieszyć. Stała się ona moim najlepszym przyjacielem.
 Od około pół roku spacery stały się czymś, co muszę odbyć(?) przynajmniej raz w tygodniu. Kiedy zrobiło się ciepło, wychodzę prawie codziennie...sama. Wychodzę, zakładam słuchawki i jestem w innym świecie. Tworzę swoją własną rzeczywistość. To czas dla mnie na przemyślenie różnych spraw, na rozwiązanie problemów, ale też na pogrążenie się w marzeniach. Z reguły jestem marzycielką. Uwielbiam wymyślać nowe scenariusze mojego życia, myśleć co by było gdybym zrobiła coś inaczej, albo gdybym poleciała gdzieś tam, lub spotkała się z kimś ważnym dla mnie. To właśnie pozwala mi się odciąć od moich codziennych problemów chociaż na godzinę dziennie. I to właśnie jest MOJA godzina...przeznaczona tylko i wyłącznie dla mnie i NIKT nie jest w stanie przeszkodzić mi w tej chwili, kiedy jestem pogrążona w marzeniach. Kocham się wyciszyć przy spokojnej muzyce bez słów, słuchać gry samych instrumentów, wyłapywać nowe dźwięki- to dla mnie coś wspaniałego. 
Czasem robi mi się przykro gdy zdaję sobie sprawę z tego, że nie żyję  w moim wymarzonym świecie, w idealnym życiu i zaraz będę musiała wrócić do rzeczywistości i swoich problemów.
Może nawet czasem mam o to żal, że mieszkam właśnie tu, ale nie mam kogo o to winić. 
Uwielbiam też spać, ale nie dla samego wypoczynku. Przed snem też układam sobie w głowie różne sceny z wymarzonego życia, licząc na to, że przyśni mi się coś wspaniałego i choć na chwilę będę mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Smutek ogarnia mnie czasem też wtedy, gdy budzę się z pięknego snu, który w moich myślach powinien mieć swoją kontynuację. Sny jednak są (czasami) bliższe rzeczywistości, bo po przebudzeniu przestajemy je pamiętać i zdajemy sobie sprawę z tego, że to nigdy się nie wydarzyło, a marzenia... to coś, co daje złudną nadzieję na to, że kiedyś właśnie to się wydarzy. Im więcej o tym myślę, tym bardziej mnie to przygnębia. Istnieje naprawdę mała szansa, że moje marzenia się przeistoczą w rzeczywistość. 
Muzyka jest lekiem na moje wszystkie problemy. 

Moje ulubione soundtracki, przy których 'odpływam' pochodzą z filmu "The notebook".
 A czy WY macie też coś, co jest dla was czymś w rodzaju leku, jak dla mnie muzyka? 
Zostawiam was z linkiem :"The notebook"- Noah's journey

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz